NINJA 3: DOMINACJA, reż. Sam Firstenberg
Perfection!
NIEPAMIĘĆ, reż. Christos Nikou
"Niepamięć" - dotykająca ciekawego tematu uczuć wypartych i wypieranych - zamiast wywołać wstrząs egzystencjalny usypia. Kino postawione na minimalistycznych fundamentach, które zapada się pod ciężarem nadmiernie eksponowanej umowności, noszącej znamiona artystycznego blefu.
Urokliwa pocztówka z ciasnej przestrzeni niemocy, gdy chciałoby się nie pamiętać, ale nadal trzeba. Chwyta za serce jak bohater za jabłka.
"Niepamięć" Christosa Nikou to opowieść o tożsamości budowanej za sprawą przeszłości, zapominaniu i uciążliwej pamięci to ciekawa próba spojrzenia na to, kim jesteśmy i co nas określa jako ludzi. Skromna historia w duchu Yorgosa Lanthimosa.
Gdyby typ z Jeden Osiem L, dałby dostatecznie dużo by zapomnieć to byłoby właśnie tak. A tak poważnie to ten trudny do udźwignięcia koncept moim zdaniem zgrabnie wybroniony.
Nikou gdzieś między podążaniem śladami Lanthimosa a szukaniem swojego głosu. Obiecujący młody reżyser do śledzenia oraz ciekawy pełnometrażowy debiut, udanie łączący melancholię z dyskretnym humorem.
Emocjonalny, niepokojący. Widać inspirację "Lobsterem" Lanthimosa. Ścieżka dźwiękowa w punkt. Z czasem pewnie podniosłabym ocenę o 1, na dziś 7.
Paradoksy (greckie słowo) pamięci. Niektórzy robią wszystko by zapomnieć. Inni - by pamiętać. Hipnotyzujący Aris Servetalis.
Czułość w rytmie analogowych selfie. Chociaż i tak cały seans zastanawiam się, czy Nikou też nosi Vansy.
Grecka Nowa Fala cały czas w niezłej formie, choć tym razem mniej zaskakuje i mniej opowiada.
Kamienna twarz cierpiącego na amnezję bohatera idealnie odpowiada sytuacji, w której umysł jest jak niezapisana tablica. Czym jest brak wspomnień – przekleństwem czy błogosławieństwem? Nikou odpowiada mniej więcej tak – kiedy nie pamiętamy, chcielibyśmy móc pamiętać, a kiedy pamiętamy, chcielibyśmy móc nie pamiętać.
Grecka weird wave leniwie, ale wciąż płynie.
ALTMAN, reż. Ron Mann
Laurkowy skrótowiec ze znanych i lubianych faktów o reżyserze. Największa zaleta: zachęcił do powrotu do Altmana. Największa wada: bardziej przejmujące było jednak zimno podczas seansu.
Historie o niegasnącej pasji, dziecięcym entuzjazmie i nieprzerwanej motywacji na ekranie sprawdzają się nieźle. Ale gdyby na chwilę zapomnieć, że jest to historia wielkiego Altmana, to filmowo zostałoby tylko poprawnie i kronikarsko. Choć materiały archiwalne są gratką dla ciekawskich i oddają "koloryt epoki", to jednak pod względem formy brakuje tu iskry eksperymentu - jest raczej szkolny pomnik "geniusza bez skazy".
Typowa biografistyka dokumentalna - informacyjna, chronologiczna i nieprzesadnie wnikliwa.