fot. Grzegorz Borowski

Robienie sztuki niesie za sobą ryzyko – słowa, które  padły już w pierwszych minutach wykładu o Marcinie Giżyckim, doskonale oddają jego pracę oraz twórczość artystyczną. Giżycki przez wiele lat był uznanym historykiem sztuki, badaczem i krytykiem. Dopiero później został realizatorem filmów, co – jak zaznaczył wygłaszając wykład Adam Trwoga – wymagało sporej odwagi. Wynika to z faktu, iż nie każdy teoretyk jest w stanie poradzić sobie z praktyką. Jednakże, jak pokazuje biografia Giżyńskiego, poradził sobie śpiewająco.

X Muza nie była jedyną formą spełnienia, jednego dnia był wykładowcą, drugiego – reżyserem, trzeciego fotografikiem, a jeszcze innego poetą, piszącym “limeryki i inne wierszyki” – wspominali obecni na wykładzie znajomi Marcina Giżyckiego.

Animowane filmy eksperymentalne, będące tematem przewodnim wydarzenia, Giżycki zaczął tworzyć w latach 2006-2007. Tutaj należy wyróżnić eksperymentalny film animowany „106 Olney Street” (2007), który był pierwszym autorskim filmem badacza. Kolejnym ważnym tytułem jest „Aquatura” (2010). Jak można przeczytać w opisie jest to film improwizowany, malowany wodą i znikającym tuszem na magicznym papierze, komputerowo koloryzowany. Człowiek wędruje przez świat geometrycznych figur, wykresów i formuł matematycznych. To właśnie animacja wodą była autorską techniką Giżyńskiego. Audiowizualna spuścizna pozostawiona przez Marcina jest – niestety – spuścizną rozrzuconą. Część jego prac można odnaleźć na jego koncie w serwisie Vimeo lub w Filmotece Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

fot. Grzegorz Borowski

Drugą część wykładu stanowiła projekcja filmów Marcina, wybranych i ułożonych przez Olgę Bobrowską, dyrektorkę festiwalu StopTrik. Prezentowane były nie tylko wspomniane już „106 Olney Street” czy „Aquatura”, ale również „Wieczór” (film inspirowany surrealistycznym obrazem), „Gra w strzałki” (seria polaroidów, służąca pokazaniu specyficznych rzeczy, które przykuły uwagę twórcy podczas jego pobytu w Stanach Zjednoczonych) oraz wiele innych. Przez ponad godzinę publiczność zgromadzona w sali Kina Kinematograf w Muzeum Kinematografii miała okazję obejrzećna dużym ekranie najważniejsze filmy artysty.

Ważnym szczegółem dla twórczości Giżyckiego jest ten subtelny uśmiech, który widać za każdym jego filmem – mówiła jedna z uczestniczek wydarzenia. Wyraża się on poprzez mały gest czy dźwięk i jest to niezwykle zbliżone do natury samego twórcy. I trzeba przyznać, że faktycznie – w pracach obecny jest ten charakterystyczny rodzaj humoru, który wywołuje uśmiech na twarzy widza.

Jednak część filmów Giżyckiego jest również świadectwem historyka kina (historyka sztuki), który myśli filmem. Nie wyraża się tylko pisemnie, lecz także poprzez obrazy, traktując film jako medium do wyrażenia tego co nie może być zamknięte w słowach.

Całość warto podsumować słowami prowadzącego, Adama Trwogi, które w zgrabny sposób zamykają wydarzenie: Filmy Marcina wyrażają ogromną ciekawość łączącą historię sztuki z historią filmu, przede wszystkim filmu eksperymentalnego, i równocześnie widać w nich radość tworzenia poprzez wykorzystanie nowych technologii.

Ania Pietraszewska

fot. Marta Czechowska

Dzień po retrospektywie Marcina Giżyckiego, w ramach łódzkiej edycji 13. Międzynarodowego Festiwalu StopTrik odbyło się spotkanie wokół książki „Kino artystów i artystek. Od Méliesa do Maciunasa”. W połączeniu z pierwszym spotkaniem, które skupiło się na Giżyckim-filmowcy. Drugi aspekt związany z Giżyckim-filmoznawą, tworzy precyzyjną sylwetkę niedawno zmarłego akademika. W przestrzeni kawiarni Tubajka Szymon Szul z Grupy Badawczej Polska Animacja moderował rozmowę wokół książki artysty. W dyskusji udział wzięli Piotr Kardas, twórca wielu festiwali i inicjatyw związanych z animacją oraz Adam Trwoga, badacz z Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych.

Język Giżyckiego jest erudycyjny i przystępny. To nie jest zamknięty akademicki tekst. Podczas lektury wielu współczesnych badaczy animacji mam często wrażenie, że to hermetyczne teksty pisane tylko dla innych naukowców. Giżycki był niehermetyczny. Przemawiała przez niego chęć popularyzatorstwa – rozpoczął Piotr Kardas. Zgodził się z nim Adam Trwoga: To idealna pierwsza książka, zarówno dla studenta, jak i osoby zainteresowanej kinem i bezdrożami kina. Animowane filmy eksperymentalne to miejsce, gdzie kino spotyka się z muzeum, z galeriami. Giżycki rzuca światło na galeryjne blackboxy, interesuje go to, co często znajduje się na uboczu. Ten język i takie podejście wynika z dziennikarskiego tła Giżyckiego. Zanim zajął się publikacjami po powrocie Kwartalnika Filmowego, pisał do czasopism takich jak Ainmafilm

fot. Marta Czechowska

Książka Giżyckiego podejmuje temat różnych eksperymentów w dziedzinie filmu animowanego – Giżyckiego interesuje poetyka kina, którą realizowali alchemicy. Uprawia rewizjonistyczną próbę napisania historii kina awangardowego. Nie pisze o najpopularniejszych twórcach, w kręgu jego zainteresowań są Germain Dulac i Harry Smith – stwierdził Szymon Szul. W dyskusji wzięła także udział Olga Bobrowska, dyrektorka MFF StopTrik, która dodała: Moim zdaniem Giżycki w tej książce podkreśla równy status kina Dulac i kina „męskiego”. Nie uważa artystek za twórczynie, których ranga w historii kina jest mniejsza. Pokazuje mechanizmy, które wyparły je z konwencjonalnej historii kina. Germain Dulac i anegdota o pokazie „Muszelki i pastora” to emblematyczny przykład – stwierdziła. 

Także Piotr Kardas podkreślił wyjątkowe podejście Giżyckiego w doborze materiałów: Skierowanie światła na artystów, o których dużo nie napisano to w moim odczuciu świetna taktyka. Bardzo doceniam tę książkę za ukazanie historii filmu przez pryzmat twórców wykluczonych z powszechnej historii filmu. Szybko odkryłem, co w filmie kocham. Zawsze bardziej interesowały mnie rubieże. Wolałem kropki, kreski, futureski i popalone taśmy. Takie kino jest też przedmiotem książki Giżyckiego. Szymon Szul podkreślił, że zainteresowania Giżyckiego wykraczają poza film: Marcin Giżyckiego interesuje również poezja konkretna. Nie pisze tylko o filmowcach, ale o osobach, które zajmowały się między innymi także filmem. Giżycki rozumie, że w przypadku takich form chodzi o przekraczanie obszaru filmu, sztuki malarskiej, poezji i literatury.

Adam Trwoga opowiedział także o genezie powstania książki: Ta książka wywodzi się z cyklu pokazów kina awangardowego, który przed laty Giżycki organizował w warszawskiej Zachęcie. Wówczas pokazywał te filmy z taśmy 35 mm. Jego wykłady przed filmy w przetworzonej formie tworzą tą książkę. Dobrze wiemy, jakie są różnice między kulturą oralną i kulturą druku. To, co dobrze się mówi średnio się czyta i odwrotnie. Marcin potrafił mówić i pisać tak, że dobrze działało to w obie strony.

Filip Grzędowski