Zakładając, że uda nam się dostać angaż, niezależnie od jego rodzaju, my jako scenarzyści będziemy musieli wywiązać się z konkretnych założeń, z którymi jest powiązana nasza praca. I choć każda taka umowa działa inaczej, ponieważ jest dostosowywana do indywidualnych zapotrzebowań danej produkcji, warto wspomnieć o tym, czego możemy się spodziewać przed zdjęciami, w trakcie ich nagrywania i podczas postprodukcji. Wyróżnijmy zatem podstawowe rodzaje dzieł filmowych i zastanówmy się, jakie obowiązki będą spoczywać na scenarzyście. Każdemu z nich przyjrzymy się z osobna.
Zacznijmy od filmu fabularnego, tudzież dokumentu, animacji - utworu pełnometrażowego, przeznaczonego do szerokiej lub detalicznej dystrybucji.
Niezależnie od tego, czy finalnie dzieło będzie przedstawiane na festiwalach filmowych, czy też w kinach lub telewizji, my jako scenarzyści pracujemy przede wszystkim z reżyserem. Poziom naszej ingerencji w scenariusz będzie zależny od wizji reżyserskiej. Mówi się, że najbardziej wrażliwe scenariusze reżyserzy piszą sobie sami, tak więc scenariusze do filmów o wysokim poziomie artystycznym powstają za sprawą jednej osoby. Oczywiście, nie jest to reguła. Nie trudno o opinie, które wskazują na to, że Pacewicz odegrał o wiele istotniejszą rolę niż Komasa przy tworzeniu “Bożego Ciała”. Filmy ze szkół filmowych też zawsze wymagają scenarzysty. Co jednak istotne to to, że powstają one w ścisłej współpracy z reżyserem, a współpraca ta trwa praktycznie od początku do końca. Scenarzysta i reżyser wspólnie ustalają przebieg akcji (tutaj bardziej znaczące jest zdanie reżysera), przebieg scen wraz z dialogami (miejsce do popisu dla scenarzysty) i wszystkie mniej lub bardziej znaczące dla scenariusza elementy. Możliwości scenarzysty są ograniczone jedynie przez siłę wizji autorskiej, aczkolwiek pewną gestią profesjonalizmu jest zostawienie scenarzysty samego sobie, tak, by mógł pisać bez ograniczeń. Jest to w dużej mierze kwestia komunikacji i ambicji obu stron, co też jest pewną ogólnie istotną podstawą w przemyśle filmowym.
Warto również wspomnieć o modelu hollywoodzkim. Nie mam jednak na myśli Hollywoodu sensu stricto. Chodzi mi o pewne zależności i rozwiązania, które Hollywood wytworzył, a które zostały zaabsorbowane przez środowiska filmowe z różnych stron świata, zwłaszcza przez te bogatsze, które funkcjonują jako autonomiczne klastry filmowe. W tym modelu scenarzysta pisze scenariusz, po czym go sprzedaje. Proste, prawda? Prawda. Haczyk jest taki, że każda jedna osoba może tak zrobić. Niektóre wytwórnie zapłacą za to symbolicznie parę złotych, inne przyjmą taki scenariusz jedynie za darmo.
Umówmy się, początkujący scenarzysta jest gotowy dopłacić do tego, by jego spuścizna została w jakikolwiek sposób wzięta pod uwagę.
Nie jest to w każdym razie praca, z której można wyżyć. Należy również wziąć pod uwagę, że sprzedanie scenariusza oznacza pozbycie się praw autorskich do niego. Tak więc taki scenariusz może zalegać następnie latami pośród dziesiątek tysięcy innych skryptów, po czym producent lub reżyser szukający pomysłu zekranizuje go, robiąc przy tym najpewniej zlepek paru takich scenariuszy, a o autorze pomysłu wspomni gdzieśtam w napisach końcowych. Jeśli pomysł będzie dobry, zyskamy sobie rozpoznawalność w branży, jednak szansa, że padnie akurat na nas jest niebywale niska.
Jest to jednak pewien określony rodzaj współpracy. Seriale telewizyjne, etiudy, teledyski, wszystkie “podpisują” zgoła odmienną umowę ze scenarzystą. Trudno stwierdzić, która forma współpracy jest najbardziej korzystna dla scenarzysty, zależy to bowiem od miejsca, w którym się znajduje i celów, które sobie wyznaczył. Główne różnice postaram się wskazać w następnych tekstach. Natomiast ocenę pozostawiam wam.