fot. Oktawia Janora

Łódzkie święto animacji klasycznej ruszyło pełną parą! W piątek, 8 grudnia 2023 rozpoczęła się łódzka edycja 13. Międzynarodowego Festiwalu StopTrik. Animacja stop motion nie jest breathless. Jest zdecydowanie breathtaking. To jest właśnie motto festiwalu – rozpoczął Patryk Drzewiecki, producent festiwalu, który wraz z dyrektorką i założycielką StopTrika, Olgą Bobrowską, przywitał zgromadzoną w Kinie Szkoły Filmowej publiczność.

Dzisiejszy pokaz konkursowy otwiera 13. edycję festiwalu StopTrik w Łodzi. Po raz kolejny jesteśmy w murach Szkoły Filmowej w Łodzi. Od 2016 roku gościmy w Łodzi w rozmaitych kinach, przestrzeniach galeryjnych i klubowych Łodzi filmowej – mówiła Olga Bobrowska. Dyrektorka  opowiedziała także o początkach festiwalu oraz jego misji: StopTrik powstał w słoweńskim Mariborze jako festiwal animacji stop motion. To właśnie tego rodzaju filmy prezentujemy w głównym konkursie. Prezentujemy także filmy eksperymentalne łączące animacje z różnymi formami filmowego wyrazu. – dodała. – StopTrik to festiwal, który celebruje myślenie krytyczne. Nakłaniamy widzów, twórców oraz wszystkich chętnych do takiego myślenia.

Pokazy konkursowe na StopTriku mają wyjątkowy charakter. – To wy jesteście jurorami. Otrzymaliście karty do głosowania, odważnie zaznaczajcie, które filmy wam się nie podobają – powiedziała Olga Bobrowska. To właśnie głosy publiczności, zarówno tej mariborskiej, jak i łódzkiej decydują o tym, które filmy ostatecznie zostaną nagrodzone. Przed rozpoczęciem pokazów konkursowych każdy z widzów zostaje wyposażony w kartę do głosowania oraz długopis (choć te prosilibyśmy oddawać!).

Organizatorem łódzkiej edycji jest Stowarzyszenie Filmowe FilmETER, którego jestem przedstawicielem. Chciałbym podziękować naszym partnerom: Szkole Filmowej w Łodzi, Muzeum Kinematografii w Łodzi, Mediatece MeMo,  Bibliotece Miejskiej w Łodzi, Kawiarni Tubajka, Klubokawiarni Owoce i Warzywa, Festiwalowi Polskiej Animacji O!PLA oraz Grupie Badawczej Polska Animacja – zakończył Patryk Drzewiecki.

Po otwarciu przyszedł czas na pierwszy z trzech pokazów w ramach Międzynarodowego Konkursu Stop motion, Zgromadzona w Kinie Szkoły Filmowej publiczność obejrzała 7 filmów. Szlak filmów z pierwszego z konkursów rozciąga się od Hiszpanii po Izrael. Pierwszy blok filmów okazał się świetnym otwarciem. Nie zabrakło gromkich braw, gdzieniegdzie było też słychać pierwsze łzy wzruszenia. Niezależnie, czy to chorwacka pikselacja, lalkowy film o skutkach akceptowania regulaminów użytkowania bez jego przeczytania czy też eksperymentalna opowieść o starej szafie z szufladami – wszystkie te obrazy tworzą zapierające dech w piersiach kino animowane. Po takim otwarciu festiwalu, jesteśmy pewni, że ten rok będzie wyjątkowy!

Filip Grzędowski

fot. Oktawia Janora

Choć w nazwie festiwalu mamy “stop”, nie zatrzymujemy się nawet na chwilę! Drugi dzień Międzynarodowego Festiwalu StopTrik to kolejne z pokazy w ramach Konkursu Stop motion. W sobotę filmy prezentowano w dwóch blokach, będących odpowiednikami drugiej i trzeciej części konkursu.

Druga część Konkursu Stop motion składała się z ośmiu filmów. Była to galeria wyjątkowych, krótkometrażowych skarbów z różnych zakątków świata, m.in. Argentyny, Chorwacji, Francji, Hiszpanii oraz Polski. Prezentowane filmy spotkały się z dużym uznaniem łódzkiej publiczności i wzbudziły niemałe poruszenie. Środkowy blok okazał się szaloną podróżą przez różne gatunki i konwencje. Zaczęliśmy od realistycznego, intymnego i bardzo sugestywnego portretu rodzinnego w reżyserii Lei Vidaković. Drugim przystankiem w naszej podróży była Kompozycja z przeżyć istniejących, by chwilę później wzruszyć się nad hiszpańskim The Puppet. Hiszpański film stworzył ciekawy dyptyk z kolejną z pozycji – Ashkasha, która sprawiała wrażenie mrocznego suplementu, wywołującego niemałe poruszenie.

Kolejne filmy to ironiczna demonstracja wszystkich znanych obecnie sposobów kradzieży melodii, animacja piasku będąca opowieścią o niespotykanym ptaszysku oraz chorwacka afirmacja upływającego czasu w postaci Remember How I Used To Ride A White Horse.

Podczas drugiej części Konkursu Stop Motion salę Kina Szkoły Filmowej wypełniła zaduma i kontemplacja kultury animacji poklatkowej (której także nie brakowało luzu!), o czym świadczyły zafascynowane spojrzenia oraz subtelne uśmiechy na twarzach wszystkich filmowych entuzjastów.  

Widzowie mieli okazję sprawdzenia się w roli krytyków filmowych. Na bieżąco notując swoje uwagi dotyczące kolejnych produkcji festiwalowych decydowali o tym, która z nich powinna zasłużyć na nagrodę podczas 13. edycji StopTrika. Po seansie nie zabrakło również zaciekłych dyskusji dotyczących prezentowanych filmów i personalnych rozważań, który z nich nagrodzić najwyższą oceną.

Debaty nie trwały jednak zbyt długo. Zgromadzona w Kinie Szkoły Filmowej publiczność wróciła do sali projekcyjnej na trzecią część Konkursu Stop motion, która była jeszcze bardziej dynamiczną podróżą między filmowymi gatunkami.

Rozpoczęliśmy od animacji Takie cuda się zdarzają w reżyserii Barbary Rupik, znanej z animowanych wstawek do Silent Twins Agnieszki Smoczyńskiej. Wizualny rozmach przypominający Czarnoksiężnika z Oz poszedł w parze z niezwykle ironiczną, nienachalną i inteligentną opowiastką o cudach. A przecież każde życie jest cudem!

Kolejne dwa filmy to meksykańskie The Old Hag and the Crow oraz koprodukcja z Serbii, Słowenii i Słowacji Money and Happiness. Te kontrastujące ze sobą stylistycznie animacje tworzą interesujący pakiet. Być może mityczna wrona czasem odwiedza świat zapracowanych chomików…

Następnie przyszła pora na dwa francuskie filmy. Pierwszy z nich, Skinned to inspirowana konwencją post-horroru opowieść o bliźniaczkach syjamskich. To niezwykle efektowny formalnie film lalkowy, w której ciemnoczerwona włóczka służy za strumienie przelanej krwi. Nieco mniej nihilistyczny okazał się kolejny z filmów. Jednominutowa animacja The Birds to swobodna i zabawna interpretacja słynnego klasyka Alfreda Hitchcocka. Konkurs Stop motion zakończyło Antipolis w reżyserii Kaspara Jancisa. W odróżnieniu od filmowych bohaterów, żaden z widzów nie domagał się “returno moneto” i nie było “catastrofi”!

Dominik Tracz i Filip Grzędowski

fot. Oktawia Janora